Są takie dzieła sztuki, których istnienia nie przegapi nawet
największy laik. Nie sposób o nich nie wiedzieć, nawet nie dlatego, że są
ładne, a dlatego, że są ponadczasowe i wyjątkowo wysoko cenione przez krytyków
i kolekcjonerów. Jeden z tego typu obrazów to niewątpliwie słoneczniki namalowane
przez van Gogha. Dziwne, krzywe, żółte kwiaty które osobiście uważam za trochę
przerażające i smutne, a przede wszystkim za zdecydowanie „niesłonecznikowe”. Często
zastanawiałam się po cichu czy ich autor, znany ze swoich napadów lękowych, był
na tyle szalony, żeby nie wiedzieć jakie właściwie kwiaty maluje.
Części z nich brakuje bowiem charakterystycznego czarnego
środka, którego miejsce zajęły złociste płatki. Pomysł dość dziwny z punktu
widzenia biologii, ponieważ słonecznik nie jest wcale pojedynczym kwiatem, lecz
kwiatostanem o kształcie koszyczka. To, co zwykliśmy nazywać płatkami, botanicy
określają mianem brzeżnych kwiatów języczkowych, natomiast środek jest złożony
z drobnych i ciemniejszych kwiatów rurkowych. Tylko te ostatnie są w stanie
produkować pyłek, a zatem stworzone przez van Gogha rośliny, choć ładne, byłyby
całkowicie bezpłodne i bezużyteczne.
Dziś oficjalnie zwracam honor wielkiemu artyście.
Jak wykazały badania przeprowadzone na Uniwersytecie Georgii
(USA) owe dziwnie wyglądające kwiaty nie były wcale dziełem jego wybujałej wyobraźni,
a wynikiem specyficznej mutacji.
Jej istnienie naukowcy odkryli krzyżując normalne
słoneczniki z kwiatami o większej niż normalna liczbie kwiatów języczkowych.
Powstałe potomstwo poddawano następnie samozapyleniu. W ten właśnie sposób
uzyskano całkowicie nowego mutanta składającego się jedynie z ciemnego środka,
czyli płodnych kwiatów rurkowych.
Porównując DNA zwykłych słoneczników i dwóch skrajnych
mutantów odkryto, że różnią się one miedzy sobą jedynie sekwencją w genie
HaCYC2c. Rośliny van Gogha miały w jego obrębie jeden dodatkowy fragment, czyli
insert, który u słoneczników z laboratorium występował w dwóch kopiach. A zatem
jedna „wstawka” pobudzała produkcję kwiatów języczkowych, natomiast podwójna całkowicie
hamowała ich rozwój.
Powstawanie kwiatostanów złożonych z samych bezpłodnych
kwiatów zdecydowanie nie sprzyja przetrwaniu rośliny i wobec tego musi być zdarzeniem
czysto losowym. Istnienie tego typu mutacji rzuca jednak zupełnie nowe światło
na ewolucję różnorodności form u poszczególnych gatunków słonecznika.
Tak sobie teraz myślę, że dzieło van Gogha jest sławne nie bez
powodu. Jego widok nawet po wielu latach zmusza do myślenia i inspiruje ludzi
do działania, a na tym właśnie powinna polegać prawdziwa sztuka.
To może konie Kossaka i "jego ludzi" z Panoramy Racławickiej też były zmutowane? Bo nieprzymierzając galopują jak psy!
OdpowiedzUsuńA może ktoś ma podejrzenia co do obiektów z innych dzieł sztuki? (Picasso odpada!)
potraktuję to jako wyzwanie:D
OdpowiedzUsuń