niedziela, 26 lutego 2012

BIO - SZTUKA


Powiedzmy sobie szczerze - niejeden z nas chciałby, aby jego podobizna została uwieczniona  przez wybitnego artystę. Jednak, jak się okazuje, próżność nie jest typowo ludzką przywarą, a obietnice sławy są w stanie omamić i skłonić do współpracy nawet mikroorganizmy.

Nie wierzycie?

Przyjrzyjcie się dobrze!

To co widać na zdjęciu poniżej to nie rower, a pozujące okrzemki, czyli jednokomórkowe glony. Artystyczną choreografię wykonały one pod kierownictwem dr Steve Lowry’ego z Portsteward w Wielkiej Brytanii. Ich wspólna praca zdobyła wyróżnienie w ostatniej edycji konkursu Olympus BioScapes.


Jak widać sztuka i nauka to zgrany tandem.

Więcej niesamowitych zdjęć i filmów wykonanych za pomocą mikroskopu znajduje się tutaj

piątek, 17 lutego 2012

MAŁE GENY - WIELKI STRACH


Boisz się pająków? Tanie horrory przyprawiają cię o gęsia skórkę? Potwór spod łóżka każe ci spać przy zapalonym świetle? Otóż bracia i siostry tchórze, wbrew pozorom nie brakuje nam odwagi, a jedynie odpowiednich genów.

Tego pocieszającego odkrycia dokonali amerykańscy naukowcy z Uniwersytetu Rutgers (New Jersey) i ich niezastąpione myszy.

Nerwowe mechanizmy nabywania bojaźliwych odruchów zostały już stosunkowo dobrze poznane. Ustalono, że odpowiada za nie część mózgu nazwana ciałem migdałowatym, czyli magazyn składujący wszystkie nasze nieświadome lęki. Zapamiętywanie złych doświadczeń ma nas uchronić przed powtarzaniem starych błędów. Jednak, kto gorącym się sparzył, ten na zimne dmucha i w rezultacie nasze obawy często stają się bardziej przeszkodą niż motywacją do podejmowania jakichkolwiek działań. Dlatego też inna część mózgu, czyli kora przedczołowa pomaga tłumić nadmierne i już niepotrzebne lęki. Dzięki temu po jakimś czasie, uczymy się nowych odruchów i lepiej reagujemy na potencjalne niebezpieczeństwa. 

Problem w tym, że nie zawsze tak się dzieje. Niektóre osoby są o wiele bardziej podatne na stres i dłużej niż inni rozpamiętują nieprzyjemne sytuacje. Różnica ta naprowadziła naukowców na trop genetycznych predyspozycji.

Aby sprawdzić swoją teorię posłużyli się myszami. Zwierzęta poddawano traumatycznym doświadczeniom, w wyniku których klatkę i pewien rodzaj dźwięku kojarzyły z nieprzyjemnymi okolicznościami. Naukowo nazywa się to pamięcią strachu, czyli fear memory. Następnie, myszy zaczęto odzwyczajać od wcześniej stosowanej zasady klatka-dźwięk-kara i obserwowano ich reakcje. Tak jak w przypadku ludzi, część zwierząt stosunkowo szybko uzyskiwała odporność na traumatyczne wydarzenia, natomiast pozostałe, mimo upływającego czasu, nie mogły się pozbyć paraliżującego uczucia strachu.

Jak na razie nic zaskakującego? Otóż to nie wszystko. Wykazano, że bojaźliwe myszy były pozbawione genu kodującego białko GPRP. W rezultacie ich ciało migdałowate było nadmiernie pobudzane i wyjątkowo długo utrzymywało negatywne odczucia. Myszy bez genu kodującego STMN1 wykazywały natomiast zbytnią aktywność kory przedczołowej, która sprawiała, że szybko zapominały o wcześniejszych nieprzyjemnych bodźcach i były wyjątkowo odważne.

A zatem, następnym razem kiedy poczujemy sapiący oddech paniki na karku możemy sobie śmiało powiedzieć, że to nic groźnego.
To tylko geny! Kto by się ich bał?:)



Na koniec wypada jeszcze zaznaczyć, że nikt nie stresował myszy bez powodu. Badania miały pomóc w opracowaniu nowych terapii dla osób cierpiących na poważne zaburzenia lękowe, takie jak np. zespół stresu pourazowego. 

piątek, 10 lutego 2012

ZBRODNIA I GENY

Pamiętacie skecz Monty Pythona o policji kościelnej? Wskazany przez palec boży przestępca przyznaje się do zamordowania biskupa. Winą obarcza społeczeństwo, więc policja aresztuje wszystkich dookoła i zostawia go w spokoju. Sprytne posunięcie.

Tylko co zrobić, gdy wszystkiemu winne są geny? Można chyba jedynie zakuć w kajdanki ich nosiciela. Pytanie tylko, czy to sprawiedliwe? I czy w ogóle mamy jakiekolwiek podstawy, aby za swoje zachowanie obwiniać wrodzone predyspozycje?

Taka teoria ma wielu zwolenników i to nie tylko w kręgach złoczyńców. Jednym z nich jest kryminolog dr. J.C. Barnesa z UT Dallas, który postanowił wyjaśnić w jakim stopniu geny wpływają na nasze zachowanie. Analizując dane uzyskane od 4 tysięcy osób, badacz odkrył pewną ciekawą zależność. Wykrył mianowicie, że czynniki genetyczne odgrywają główną rolę u tzw. recydywistów, czyli u osób, które już w dzieciństwie wyróżniały się nagannym zachowaniem, a wraz z upływem lat jedynie pogarszały swoje statystyki dopuszczając się ciężkich przestępstw - napadów, morderstw. Środowisko ma natomiast dominujący wpływ w przypadku młodocianych przestępców, których działalność polega głównie na pijackich awanturach, drobnych kradzieżach i zażywaniu narkotyków. Neutralność zachowują jedynie „abstynenci”, czyli spokojni obywatele, dla których popełnienie przestępstwa nie stanowi żadnej pokusy.

Bardzo cienka jest jednak granica między faktem a wymówką. Nasze geny to przecież my, a stwierdzenie, że zmusiły nas do popełnienia przestępstwa jest tak samo absurdalne jak tłumaczenie: „Wysoki sądzie, to nie ja zabiłem tylko moja ręka. Tak się składa, że akurat byłem obok. Groziła nogom, że pożałują, jeśli pójdą na policję, a ja się bałem. To wariatka! Nie wiecie jak to jest być skazanym na jej towarzystwo…”.











Ciekawe ujęcie tego zagadnienia przedstawił Ken Follet w „Trzecim bliźniaku”. Zbrodnią byłoby ujawnianie zakończenia książki, więc w tym miejscu skończę swoje rozważania. Widać nie mam predyspozycji do bycia złym człowiekiem;)


wiecej informacji o odkryciu