Boisz się pająków? Tanie horrory przyprawiają cię o gęsia
skórkę? Potwór spod łóżka każe ci spać przy zapalonym świetle? Otóż bracia i
siostry tchórze, wbrew pozorom nie brakuje nam odwagi, a jedynie odpowiednich genów.
Tego pocieszającego odkrycia dokonali amerykańscy naukowcy z
Uniwersytetu Rutgers (New Jersey) i ich niezastąpione myszy.
Nerwowe mechanizmy nabywania bojaźliwych odruchów zostały już
stosunkowo dobrze poznane. Ustalono, że odpowiada za nie część mózgu nazwana
ciałem migdałowatym, czyli magazyn składujący wszystkie nasze nieświadome lęki.
Zapamiętywanie złych doświadczeń ma nas uchronić przed powtarzaniem starych
błędów. Jednak, kto gorącym się sparzył, ten na zimne dmucha i w rezultacie
nasze obawy często stają się bardziej przeszkodą niż motywacją do podejmowania
jakichkolwiek działań. Dlatego też inna część mózgu, czyli kora przedczołowa
pomaga tłumić nadmierne i już niepotrzebne lęki. Dzięki temu po jakimś
czasie, uczymy się nowych odruchów i lepiej reagujemy na potencjalne
niebezpieczeństwa.
Problem w tym, że nie zawsze tak się dzieje. Niektóre osoby
są o wiele bardziej podatne na stres i dłużej niż inni rozpamiętują
nieprzyjemne sytuacje. Różnica ta naprowadziła naukowców na trop genetycznych
predyspozycji.
Aby sprawdzić swoją teorię posłużyli się myszami. Zwierzęta
poddawano traumatycznym doświadczeniom, w wyniku których klatkę i pewien rodzaj
dźwięku kojarzyły z nieprzyjemnymi okolicznościami. Naukowo nazywa się to
pamięcią strachu, czyli fear memory.
Następnie, myszy zaczęto odzwyczajać od wcześniej stosowanej zasady klatka-dźwięk-kara
i obserwowano ich reakcje. Tak jak w przypadku ludzi, część zwierząt stosunkowo
szybko uzyskiwała odporność na traumatyczne wydarzenia, natomiast pozostałe,
mimo upływającego czasu, nie mogły się pozbyć paraliżującego uczucia strachu.
Jak na razie nic zaskakującego? Otóż to nie wszystko. Wykazano,
że bojaźliwe myszy były pozbawione genu kodującego białko GPRP. W rezultacie ich
ciało migdałowate było nadmiernie pobudzane i wyjątkowo długo utrzymywało
negatywne odczucia. Myszy bez genu kodującego STMN1 wykazywały natomiast
zbytnią aktywność kory przedczołowej, która sprawiała, że szybko zapominały o
wcześniejszych nieprzyjemnych bodźcach i były wyjątkowo odważne.
A zatem, następnym razem kiedy poczujemy sapiący oddech
paniki na karku możemy sobie śmiało powiedzieć, że to nic groźnego.
To tylko
geny! Kto by się ich bał?:)
Na koniec wypada jeszcze zaznaczyć, że nikt nie stresował
myszy bez powodu. Badania miały pomóc w opracowaniu nowych terapii dla osób
cierpiących na poważne zaburzenia lękowe, takie jak np. zespół stresu
pourazowego.