środa, 19 września 2012

BARWY JESIENI

Pozostając w tematyce kolorów i nawiązując do nieuchronnie zbliżającej się pory roku, wezmę dziś na warsztat naszą piękną, polską, złotą jesień, a konkretnie pytanie: czemu drzewa zmieniają barwę i gubią liście na zimę.

Rośliny, w odróżnieniu od zwierząt, są w stanie same wytwarzać dla siebie pokarm. Produkują go w procesie zwanym fotosyntezą i używają do tego celu wody, światła oraz specjalnego, zielonego barwnika - chlorofilu.

Mniejsze roślinki, np. trawa, całe stanowią mini-fabrykę. Większe, takie jak drzewa, wykształciły w tym celu specjalne organy - liście. 

Gdy nadchodzi jesień i robi się coraz zimniej, a noc staje się coraz dłuższa, czas pracy liści ulega znacznemu skróceniu. W tej sytuacji, utrzymywanie wyspecjalizowanych robotników zwyczajnie przestaje się roślinie opłacać. W związku z tym odcina ona dostawy chlorofilu, a gdy stary barwnik zanika, uwidacznia się to, co przez cały czas było ukryte „pod spodem”, to znaczy pomarańczowe karotenoidy (te same, które nadają marchewce pomarańczowy kolor) oraz żółte ksantofile. Ich proporcje różnią się między poszczególnymi gatunkami, które dzięki temu przybierają wymyślne kolory.

Pozbawione chlorofilu liście, choć wyglądają przepięknie, stanowią dla drzewa nie lada zagrożenie. To właśnie przez nie jest wyparowywana większość wody, stanowiącej niezwykle cenny surowiec w okresie zimowych mrozów.

Aby nie uschnąć, roślina musi pozbyć się ciężaru i w tym celu rozpoczyna produkcję odpowiednich związków, tak zwanych hormonów roślinnych - kwasu abscysynowego i etylenu. Wyzwalają one rozkład celulozy oraz pektyn, czyli substancji przytwierdzających ogonki liściowe do łodygi. Pozbawione podpory liście zostają odcięte od drzewa i opadają na ziemię.

Jedynie rośliny iglaste mogą sobie pozwolić na utrzymywanie zielonej barwy przez cały rok. Ich igły, czyli przekształcone liście, są bowiem powleczone specjalnym woskiem, który chroni je przed parowaniem. Pozostałe gatunki muszą niestety zacisnąć pasa i w uśpieniu czekać na lepsze czasy.

Poszukując tych informacji natknęłam się na ciekawą chińską legendę, wyjaśniającą powstanie pomarańczy trójlistkowej (Poncirus trifoliata), czyli jedynego przedstawiciela cytrusów zrzucającego liście na zimę. Według niej, dawno, dawno temu, ciepłolubna roślina rozgniewała w jakiś sposób kapryśnych bogów i za karę została wygnana na chłodniejsze tereny, znajdujące się na północ od rzeki Jangcy. Z żalu zupełnie „wyłysiała” i obrosła cierniami.

Nie wiem jak wam, ale mi wersja ze spaniem wydaje się jednak bardziej przyjazna.

 

Wpis ze specjalną dedykacją dla Łukasza S. :)

wtorek, 11 września 2012

KOLORY SINIAKÓW

Każdy ma jakiś talent! Ja, na przykład, wręcz po mistrzowsku nabijam sobie siniaki - duże, małe, ciemne jasne - do wyboru do koloru.

Gdy tak patrzę na swoje biedne nogi, to nasuwa mi się na myśl, pewne mało oryginalne, pytanie - dlaczego każde stłuczenie, zanim zniknie, zmienia tyle razy swoją barwę?

Sprawdziłam - wszystkiemu winna jest hemoglobina, czyli barwnik zawarty w czerwonych krwinkach. Gdy nabijamy sobie sińca, krew wylewa się z żyły i przedostaje do otaczającej ją tkanki, a organizm kawałek po kawałku stara się posprzątać powstały bałagan. Cały proces wygląda mniej więcej tak:

Najpierw hemoglobina, a konkretnie zawarty w niej hem, ulega rozszczepieniu i tworzy się biliwerdyna mająca kolor zielony.


Potem redukcji ulega centralny mostek znajdujący się wewnątrz łańcucha i w ten sposób powstaje bilirubina o żółto-brązowym zabarwieniu. (To właśnie nadmiar tego barwnika we krwi nadaje osobom chorym na żółtaczkę ich charakterystyczny wygląd).



 Bilirubina jest następnie transportowana do wątroby, gdzie łączy się z cukrem o nazwie glukuronian. Cenne żelazo jest odzyskiwane i może być ponownie wykorzystane przez organizm. Cała reszta natomiast ulega wydaleniu.



Żródłem tej mądrości jest "Biochemia" Stryera