Długi łikend majowy to wspaniała okazja aby nadrobić
zaległości w spaniu. Bez wyrzutów sumienia można spędzić w łóżku nawet cały
dzień, oczywiście z przerwami na siku i jedzenie. No właśnie.... siku.
Zastanawialiście się kiedyś jak to jest możliwe, że każdej nocy obywamy tak
długo bez wizyty w toalecie? W ciągu dnia wstrzymywanie swoich potrzeb przez
tyle godzin wydaje się być nie lada wyczynem.
Jak byłam mała, myślałam, że sprawa jest oczywista - skoro
nie piję przez sen, to nie mam wody do oddania. Byłam jednak w wielkim błędzie.
Jak udowodnili naukowcy z Japonii „woda” jest, tylko podczas snu mieścimy jej w
sobie więcej niż za dnia.
Za wszystko odpowiada nasz zegar biologiczny, czyli wewnętrzny
mechanizm regulujący rytm okołodobowy organizmu. Zaburzenia jego czynności
bywają bardzo kłopotliwe i występują m.in. w trakcie długich podróży. Ciało
musi się wtedy przyzwyczaić do nowej strefy czasowej i przyjąć do wiadomości,
że posiłek w środku nocy nie jest dobrym pomysłem. To samo tyczy się także wypraw
do łazienki.
Powyższą zależność odkryto dzięki badaniom na mysich mutantach,
czyli osobnikach pozbawionych genów odpowiedzialnych za prawidłowe
funkcjonowania zegara biologicznego. W nocy załatwiały one swoje potrzeby
równie często co za dnia. Ilość produkowanego przez nie moczu była przy tym
taka sama jak u normalnych gryzoni, a zatem ich kłopotliwa przypadłość wynikała
ze zmniejszonej pojemności pęcherza regulowanej zawartością tzw. koneksyny 43 (ang.
connexin43, Cx43). W dzień produkcja tego
białka zwiększa się i przez to wizyty w toalecie stają się coraz częstsze.
Miejmy nadzieję, że do następnej majówki naukowcy odkryją również
sposób na regulację zawartości Cx43 podczas długiej jazdy samochodem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz